Pan mnie powołał już z łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię
niedawno miałam sen na jawie, taką retrospekcję lub fantazję...
widziałam siebie na sali porodowej
kruche trzęsące się ciałko z wielkimi oczkami
widziałam jak spadająca z wysokości stołu woda rozbryzguje się o podłogę
czułam lęk i świadomość tej bezbronnej ale wyjątkowo żywotnej i silnej istotki
bała się - bałam się - że jak ta woda rozbryznę się na podłodze
tylko to przepełniało moją świadomość
później położono mnie na stole i zostawiono samą
ta wysokość - ta odległość do ziemi przepawała strachem
było mi zimno i pragnęłam ciepła matki
jakiegokolwiek ciepła
czułam się opuszczona i bezkresnie samotna
nie słyszałam nic
głucha cisza wysokich szpitalnych starych murów
i zimno
pragnęłam by ktoś mnie ocalił
by trzęsący mną strach uspokoił się w czyjejś obecności
tym kimś okazałeś się TY
w mym osamotnietnieniu Ty jeden nie zapomniałeś o mnie
Twój dotyk odcisnął we mnie swoją pieczęć
mój dotyk - strach, ból, zimno, przeraźenie - wyrył się na obu Twych dłoniach
Tchnąłeś we mnie Swoje POCIESZENIE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz